sobota, 11 stycznia 2014

O mnie...

   Hey. Piszę tego bloga z wielkimi dziurami, lecz chciałam Wam opowiedzieć coś o mnie...




        " Zwykła i nieśmiała dziewczyna, zagubiona w tym dzikim świecie..."



      Mam na imię Marta. Mam 10 lat. W kwietniu 11. Jestem nieśmiała, w pewnym sensie także i odważna. Jestem także dziecinna, denerwująca i chora psychicznie. Tak uważam. Czasem można na mnie polegać.
    Jestem dziwna? Tak, sama się do tego przyznaje. To co się wokół mnie dzieje także jest dziwne, dlatego taka się stałam. 
   Kroczę przez życie trzymając się słów:
    
       "To co się ma wydarzyć, kiedyś się wydarzy."
                             
       " To takie PROSTE. Trzeba tylko CHCIEĆ..."

       " Kochaj życie, bez względu na ludzi którzy ci je niszczą..."

       " Wystarczy ułamek chwili, a życie się zmienia..."

      " Popatrz, jak wszystko się zmienia - coś jest, a później tego nie ma..."


   Doświadczyłam wielu rzeczy. Nie chce o nich pisać... Fascynuje mnie muzyka. Gram na pianinie. Uwielbiam też fotografować, a później przerabiać te zdjęcia. Mam przyjaciółkę,
którą darzę wielkim zaufaniem. Nie raz zawiodłam się na ludziach. Zamknęłam się w sobie, ale ta osoba, która została już wyżej wymieniona, podniosła mnie na duchu. 


   Dziękuje za poświęcenie swojego czasu na przeczytanie tego postu. Dziękuje, że w ogóle czytacie mojego bloga, i za to jestem Wam wdzięczna :*

piątek, 3 stycznia 2014

Katie i zaczarowana różdżka cz.5

                                                " Gadający Kot "

- Uff, mamy już to za sobą... - Powiedziała mama wchodząc do domu. Zdjęły płaszcze. Weszły do kuchni. Mama włożyła kubki z resztkami herbaty z rana do zmywarki. Katie wzięła swoje ulubione chrupki i poszła do swojego pokoju. Usiadła wygodnie na łóżku, i otworzyła pamiętnik, który trzyma na półce nad łóżkiem. Napisała datę, i zaczęła swoją opowieść...

Wróciłam se szkoły. Było długo. Nie lubię gdy tak jest. Okazało się, że będziemy mieć w klasie nowych uczniów! To bliźniaki. Crystal i Kevin. Ashley przyniosła dziś nową komórkę. Dotykową. Fajna, też chcę taką... Ale mama by się nie zgodziła, bo jak to mówi :
- Szybko się psują, i tylko pieniądze się traci.
I koniec rozmowy. 

- Katie ! Zdejmij szatę , a potem pisz - usłyszała nagle głos mamy stojącej na progu jej pokoju.
- No dobrze, dobrze - odpowiedziała. Zdjęła szatę i podała ją mamie, która zaniosła ją do sypialni i schowała w szafie.

Ashley obcięła też włosy. Ma teraz gdzieś do pasa. Wcześniej miała jeszcze dłuższe ( prawie do ziemi ! :D ) i czesała się w kucyka, a potem w szkole jej robiłam warkocza. Simon też się zmienił. Ma inną szatę, obciął się też. I tak to mija. Muszę kończyć, żeby się spakować na jutro. Poczytam jeszcze i idę spać. Jest już 21 !! Bo byłyśmy jeszcze z mamą w galerii handlowej i kupiłam sobie bejsbolówkę, buty i fajną bluzkę z kotkiem w okularach. Idę !

Zjadła chrupki do końca. Gdy schodziła do kuchni , nadepnęła na coś. To była Hermiona. Zaczęła piszczeć jak dziecko.
- Przestań ! - powiedziała Katie.
- Żebyś wiedziała jak to boli - odpowiedział jej kot.
- Ty mówisz !
- Ups...
- Czego wcześniej cię nie rozumiałam?
- Boo... Ten, nooo...
- Aha. Nie ważne - powiedziała Katie i poszła do kuchni, zostawiając kota w osłupieniu. Wróciła do swojego pokoju i wyjęła plecak z szafki. Hermiona podeszła do niej i spytała się:
- Wiesz dlaczego mówię?
- Wiem.
- Skąd?!
- Czytałam pamiętnik mojej babci. Ona też miała kota, i też odkryła że mówi. Później znalazłam książkę gdzie było napisane, że kotów mogą rozumieć tylko ludzie , którzy w to wierzą. To było gdzieś, z 5 dni temu?...
- Mnie nie było 4 dni bo byłam u Eli - odpowiedziała Hermi.
- Wiem. Od tej pory wierzę w to i dlatego cię rozumiem .
- Aha. Cieszę się .
Katie zaczęła wyciągać z szuflady książki, a Hermiona położyła się na jej łóżku.
                                                                                                 
                                                                                                  C. D. N. 

sobota, 2 listopada 2013

Katie i zaczarowana różdżka - cz. 4

                                                    Bar''Pod Księżycem"

-Katie, pośpiesz się ! - krzyknęła z dołu mama.
- Już idę ! - odkrzyknęła Katie.
Jeszcze raz spojrzała na swoje znamię i zeszła do kuchni ubrana w szatę. Za nią zbiegł jej kot, Hermiona. To imię wymyśliła oglądając Harry'ego Potter'a.
- Ładnie wyglądam? - zapytała mamę.
- Tak, tak skarbie. Jedz szybko bo się spóźnimy. Specjalnie mam wolne przez tydzień żeby cię tam zawieść. Wiesz, że tata pracuję, a ja nie chcę żeby się powtórzyła ta sama historia co rok temu. - powiedziała nie spoglądając na Katie.
- No dobrze, dobrze... - odpowiedziała jej Katie.
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie nosiła tej opaski! Jest brzydka.
- A właśnie, ty też zawsze nosisz zegarek na ręce. Dlaczego?
- No bo tak.
- No właśnie, ja też " no bo tak " .
- No dobra. Jedz.
- Mamo... Chcę ci coś pokazać... - powiedziała ściągając opaskę. Mama wpatrywała się w jej znamię niedowierzaniem. Ściągnęła swój zegarek. Obie miały takie same znamię. Identyczne.
- Skąd je masz? - zapytała się Katie mamę.
- A ty? Zdobyłam je takim samym sposobem jak ty.
- Ja je mam od początku uczenia w szkole magii...
- Ja też... - wyszeptała mama i założyła z powrotem zegarek. To samo zrobiła Katie. Mama siedziała wptrując się w jej ręke.
- Już zjadłam. Chodźmy... - powiedziała, jakby nic się nie stało Katie.
- Dobrze... - wyszeptała mama i wstała z krzesła. Wyszła na korytarz i ubrała kurtkę.
- No chodź !
- Już !
Wyszły razem, za rękę. Lecz po chwili się wróciły, bo Katie zapomniała notesu.
Gdy już się zbliżały do końca lasu, zaczepił ich mężczyzna ubrany w czerwony garnitur.
- Witam, witam szanowne Panie... Zapraszam do naszego baru "Pod Księżycem"...
- Przepraszamy, ale śpieszymy się do szkoły - odpowiedziała szybko mama.
- Ale zapraszam jak będziecie wracać. Naprawdę ! Nie pożałujecie !
- Dobrze, wpadniemy. Do widzenia.
- Do widzenia... - odparł mężczyzna o odszedł kłaniając się.
- Dziwny typ... - powiedziała mama.
- Mamo, spóźnimy się.
- No to... biegiem !
I wybiegły na polanę z której już było widać czubek wieży szkolnej. Przeszły przez most, i stanęły pod bramą. Simon wyszedł zza rogu i przywitał się.
- Cześć Simon! - przywitała się Katie.
- Witam, witam panienkę - uśmiechnął się Katie i wpuścił ich do środka.

                                                                                                    C.D.N.

czwartek, 26 września 2013

Katie i zaczarowana różdżka - cz.3

   Gdy już usiadły w 'najlepszym' dla nich miejscu, rozglądały się po sali spotkań. Ich uwagę zwrócił wielki tron , stojący na samym końcu sali spotkań. Sala przypominała jadalnie z Harry'ego Potter'a. Katie uwielbiała ten film. Gdy zawsze leciał w telewizji, oglądała go uważnie, podczas gdy inni domownicy spali jak zabici. Mama nie była z tego zadowolona, bo później Katie nie mogła wstać do szkoły. Na początku Katie chodziła do innej, normalnej szkoły. A potem do szkoły magii. Do szkoły magii nie przyjmują wszystkich. Dlaczego? W zwykłej szkole pracuje nauczyciel z magicznej i jak zobaczy kogoś, kto nadaje się do szkoły magicznej do powiadamia dyrektora . I po 3 klasie normalnej szkoły przechodzi do magicznej.
   Wróćmy do sali.
Obok tronu, stanął wysoki, szczupły mężczyzna z niedługą, siwą brodą. Ubrany był w długą czerwoną szatę. Na głowie miał kapelusz, nieduży, a na ramieniu ptaka.
 - Pewnie to dyrektor - pomyślała Katie.
 - Ej, jak myślisz, kto to jest?
 - Myślę, że to dyrektor.
Kiedy już wszyscy umilkli, dyrektor zaczął swoją przemowę.
 - Witam wszystkich tutaj zgromadzonych: uczniów, nauczycieli i rodziców naszych podopiecznych. Powiem krótko: jesteśmy bardzo szczęśliwi widząc pełną sale, w której, kochani uczniowie, będziemy smakować różnych czarodziejskich smakołyków naszej kuchni. Będziemy też w tej sali, jak sama nazwa mówi, spotykać się w niej i omawiać różne wiadomości. Chciałabym teraz przedstawić nauczycieli przedmiotów w tej szkole... Sophia Thanks, nauczycielka wróżbiarstwa - przedstawił dyrektor.
 - Eleonora Snape, nauczycielka przeciw czarnej magii...
- Snape? Zupełnie jak w Harry'm Potter'e - pomyślała Katie.
Dyrektor wymieniał nazwiska kolejnych nauczycieli. Gdy skończył, uśmiechnął się szeroko i powiedział:
- To są wszyscy nauczyciele. Jest jeszcze pan konserwator. Nazywa się Simon. Nie lubi jak do niego się mówi pan, i każe się traktować jak kolegę. Simon, proszę wstań.
Po chwili z dużej ławy gdzie siedzieli wszyscy nauczyciele, wstał chudy jak patyk Simon.
- Witam wszystkich uczniów. - I uśmiechnął się jeszcze szerzej niż dyrektor.
- No dobrze, to tyle ode mnie. Teraz udajcie się do swoich klas. Przy wyjściu od sali jest skrzynka alfabetyczna. Czyli, jak nie wiecie do której klasy chodzicie, zaglądacie do tej skrzynki, szukacie swojej litery, czyli pierwszej litery waszego imienia, i wyciągacie karteczkę z waszym nazwiskiem i tam maci podaną klasę. To na tyle, do zobaczenia. - i uśmiechnął się jeszcze szerzej od Simona.
- Do-wi-dze-nia. - powiedzieli wszyscy i wybiegli z sali. Katie zobaczyła tą skrzynkę pierwsza, i podbiegła do niej. Gdy już znalazła swoją literę, wyciągnęła karteczkę. Było na niej napisane:
                                   
                                 Katie Quenn
                               Sala 32, piętro 5
                               Szafka numer 8

- No to idziemy. - pomyślała Katie. Kiedy już miała odejść, wszystkie dzieci zauważyły skrzynkę i otoczyli Katie.
- No co tak stoisz?! Idź ! - mówili.
- Przepraszam, już idę. - grzecznie odpowiedziała Katie i przepchała się przez tłum. Windą dojechała na 5 piętro. Gdy wysiadła, zobaczyła że lata nad nią nietoperz.
- Gacek - uśmiechnęła się Katie, i zauważyła salę z napisem 32.
- To pewnie ta sala. - Pomyślała Katie.
- Dlaczego tutaj nie ma nikogo oprócz mnie? Przecież miałyśmy być z Ashley w jednej sali...
I weszła do pomieszczenia. Sala była duża, a na ścianie wisiała czarna tablica. W sali w ogóle było ciemno. Weszła do środka. W pewnym momencie, z hukiem drzwi się za nią zatrzasnęły. Stała na środku sali, lecz czuła, że ktoś ją śledzi. Zasłony się poruszyły, i nietoperz, którego widziała na korytarzu Katie, zaczął latać wokół. Nagle zleciał niżej i Katie zobaczyła przed sobą wysokiego blondyna w czarnej pelerynie.
- K-kim jesteś? - zapytała z drżeniem w głosie Katie.
- A jak myślisz? - odpowiedział z uśmieszkiem Blondyn.
- M-my się znamy?
- Tak, i to bardzo, chociaż ty mnie pierwszy raz widzisz, ja Cię znam od kołyski. - powiedział Tajemniczy Blondyn.
- Czy powiesz mi, jak się nazywasz? - powiedziała bardzo odważnie Katie.
- Mike Black. Jestem więźniem, i twoją rodziną. - uśmiechnął się tak drwiąco, że Katie zatkało.
- Tak, moja rodzina, to znaczy nasza rodzina, była od dawna sławna. Twój praprababcia, nazywała się Katie i była bardzo znanym czarodziejem. Odziedziczyłaś to imię po niej, wiesz?
- Jak widać... - odparła tak samo drwiąco jak ten Mike.
- Lecz, nasza rodzina nie była do końca dobra... Brat tej całej Katie, wolał złą magie niż dobrą, i poszedł swoimi ścieżkami. Opuścił rodzinny dom. Gdy wędrował tak, napotkał na ludzi, którzy tak jak on, woleli czarną magię. Tak narodziła się grupa Black Magic, czyli Czarna Magia.
- To ty jesteś tym bratem co wolał czarną magię ! - krzyknęła Katie.
- Tak, spostrzegawcza jesteś. Jak się dowiedziałaś?
- Zmieniłeś nazwisko na Black, żeby każdy wiedział, że to ty jesteś szefem! - krzyknęła jeszcze głośniej Katie.
- Tak, masz rację. Lecz nasza rodzina miała coś w genach. Coś, czego ja już nie mogłem zniszczyć, bo nie znałem zaklęcia.
- Co to było? - zapytała Katie.
- To było znamię. Znamię, które już zostało. Znamieniem, było serce, ale ja przerobiłem je na serce z cierniami. Ty też możesz mieć takie znamię. Chcesz?
- Nie !
To rozwścieczyło Mike'a.
- Będziesz miała to znamię ! Nie wywiniesz się z tego !
I wyciągnął różdżkę, którą wymierzył w stronę Katie. Katie nie mogła już nic zrobić. Mike wykrzyknął jakieś zaklęcie, i Katie poczuła ból na prawym nadgarstku, który po chwili ustał.
- I co? Teraz już nic nie zrobisz. Żegnaj.
Zamienił się w nietoperza i odleciał. Lecz, wyleciała mu różdżka, którą wymierzył w Katie. Ból narastał i Katie nie mogła wytrzymać i upadła na ziemię.

wtorek, 10 września 2013

Katie i zaczarowana różdżka - cz.2

To było tak: to był pierwszy rok szkolny w szkole magii. Katie gotowa poszła razem z mamą na rozpoczęcie roku szkolnego. Kiedy weszli na korytarz szkoły, nie spodziewanie zadzwonił telefon mamy.
-Hallo? Aha. Dzień dobry. Tak, Emilly Quenn. Teraz?! Oczywiście, już jadę.
Rozłączyła się i spojrzała na Katie, naprawdę smutnym wzrokiem.
-Przepraszam, ale muszę. Dzwonili z pracy. Problemy techniczne. Naprawdę, przepraszam.
-Nic się nie dzieje. Pójdę sa...
Nie dokończyła. Przerwał jej megafon, mówiący:
-Wszyscy uczniowie szkoły, proszoni są na sale spotkań. Znajduje się na końcu korytarza. Macie się zjawić tam w ciągu 5 minut!
Rozległ się głuchy pisk, i nastała cisza. Wszyscy uczniowie pożegnali się z rodzicami i pędem pobiegli na sale spotkań.
-Dobrze, to ja już pójdę. - Powiedziała Katie, chociaż wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać.
-Naprawdę mi szkoda, ale muszę. Spotkamy się kiedy skończycie. - Dokończyła mama.
-Dobra, to cześć.
-Cześć.
Zatrzasnęły się drzwi za mamą, a Katie poczuła strach. Uczniowie śpieszący się na sale popychali ją i krzyczeli:
-Dlaczego nie idziesz? Już się zaczęło!
-Już idę! - Odpowiadała Katie. Wyglądała czy ktoś nie idzie w jej kierunku.
-Buu! - Krzyknął ktoś za plecami Katie.
-Aaaaa ! - Krzyknęła Katie, i już miała uciekać, kiedy ktoś szarpnął ją za ramię. Odwróciła się i zobaczyła swoją koleżankę Ashley Jonsons.
-Heja! Jak minęły wakację?
-Weź mnie nie strasz! Wiesz, później pogadamy bo już wszyscy poszli. - Powiedziała Katie i pobiegły z Ashley na sale spotkań.
                                                                                           C.D.N.

poniedziałek, 9 września 2013

Katie i zaczarowana różdżka - cz.1

Cześć! Jestem tu nowa. Chciałabym na moim blogu pisać książkę.  Tu pod spodem jest jej kawałek. Mam nadzieje, że się wam spodoba. Miłego czytania życzę ! ;*                                                   

                                                           Poznajcie Katie                                                                   
   Katie to wysoka szczupła dziewczynka. Ma brązowe oczy i jasnobrązowe włosy. Ma 11 lat. Chodzi do szkoły magii w niewielkiej wiosce z której pochodzi. O tej szkole dużo osób nie wie, gdyż położona jest na obrzeżach miasta. Żeby do niej dotrzeć, trzeba przejść wąską ścieżką przez gęsty las. Potem wejść w olbrzymi konar drzewa, który leży na samym końcu krótkiego, ale gęstego lasu. Dzięki temu konarowi przedostajemy się nad cicho płynącą rzekę. Do szkoły już niedaleko. Przechodzimy przez szeroki mostek nad rzeką. Szkoła ukryta jest za małym laskiem. Wejścia do lasu pilnuje duża brama z herbem szkoły. Żeby do szkoły nie dostał się nikt nie proszony, na straży stoi strażnik i przyjaciel Katie Simon. Las, a raczej sad szkoły nie jest duży. Drzwi szkoły są ogromne. Gdy już się przejdzie przez drzwi, staje się na środku długiego korytarzu, na którym w pierwszy dzień szkoły jest bardzo tłoczno. Właśnie, pierwszy dzień szkoły... Katie wspomina go radośnie, ale też w tym wspomnieniu jest nutka złości...
                                  
                                                          Pierwszy dzień szkoły
   Katie była już gotowa. Nie mogła się doczekać, kiedy wejdzie na próg swojej szkoły. Przeglądała się w lustrze. Miała na sobie długą czerwono-złotą szatę z wyszywanym na plecach herbem szkoły. Włosy spięte w kok i przypięte kolorowymi spinkami pięknie lśniły w blasku promieni słonecznych, przedostających się przez firankę z makami w pokoju Katie. Do szkoły miała iść dopiero za 2 godziny, ale ona już była gotowa. Siadła na łóżku, i przypomniała sobie poprzedni początek roku szkolnego. Zaśmiała się, ale zaraz z jej twarzy zniknęła radość. Tamten dzień zapamiętała, jakby był wczoraj.Tego dnia dowiedziała się kim jest, i kim jest jej rodzina.
                                                                                                                 C.D.N